Święty Wojciech to święty rozpoznawany w całym chrześcijańskim świecie. W Polsce nazywany Wojciechem - za granicami naszego kraju znany jako Adalbert. Imię Adalbert św. Wojciech przyjął podczas bierzmowania z wdzięczności do arcybiskupa Magdeburgu, pod którego opiekę trafił w wieku 16 lat.
Informacje o świętym czerpane są głównie z jego żywotów (pisma i opracowania opisujące życie świętych ich męczeństwo, cuda przez nich czynione). Żywoty św. Wojciecha zostały spisane między X a XI wiekiem. Wzmianki o św. Wojciechu znajdziemy również w Kronice Thietmara oraz w Rocznikach kwedlinburskich i hildesheimskich. W 1127 roku powstały "drzwi gnieźnieńskie", na których wyrzeźbione zostało 18 scen z życia św. Wojciecha.
Trzy państwa w szczególności czczą św. Wojciecha: Czechy - bo tam przyszedł na świat i był drugim z kolei biskupem Pragi, Polska, bo tutaj zginął męczeńską śmiercią i tutaj też spoczęły jego szczątki oraz Węgry, gdzie często przebywał i udzielił bierzmowania św. Stefanowi, który został później królem Węgier.
Św. Wojciech przyszedł na świat w Libicach, w Czechach około roku 956. Jako przedostatni z siedmiu synów księcia Sławika - zamożnej głowy rodu, spokrewnionego z dynastią saską, i Strzeżysławy - należącej do panującej w Czechach rodziny Przemyślidów.
Jak św. Wojciech rozpoczął drogę ku kapłaństwa? Otóż żywoty głoszą - że rodzice przekazali go na wychowanie kościelne po tym, jak został, podczas ciężkiej choroby, uzdrowiony poprzez położenie na ołtarz.
Gdy Otton I utworzył w Magdeburgu metropolię misyjną dla nawracania Słowian - pierwszy jej arcybiskup - św. Adalbert stał się mentorem św. Wojciecha. W szkole katedralnej Otryka Wojciech przyjmował nauki przez 10 lat, po pewnym czasie dołączył do niego jego młodszy brat Radzim. Po powrocie do Pragi (981 r.)Wojciech przyjął święcenia kapłańskie. Rok później został wytypowany na następcę pierwszego biskupa Pragi Dytmara - mimo swojego młodego wieku. Jednak dopiero po powrocie z wyprawy wojennej do Włoch, cesarza Ottona II - nominacja św. Wojciecha na biskupa została prawnie zatwierdzona.
Wojciech bardzo dbał o swoich wiernych. Dzielił z nimi dobra biskupie, wysłuchiwał skarg i troszczył się o ich potrzeby. Wykupywał także niewolników - Praga bowiem leżała na szlaku handlowym wschód-zachód. Z niewolnikami związana jest historia z żywotów, mówiąca o tym, że św. Wojciecha we śnie odwiedził Chrystus i skierował do niego słowa "Oto jestem znowu sprzedawany, a ty śpisz?".
Po pewnym czasie Wojciech odwiedził Rzym, by odpocząć od coraz cięższej i wydawałoby się bezowocnej drogi pasterza w kraju, który poprzez swoje czyny wracał jak gdyby do pogańskiej przeszłości. Wstąpił w Rzymie razem z bratem Radzimem, za namową św. Nila do zakonu benedyktynów. Po ponad trzech latach musiał jednak wrócić do Czech - gdzie (pod Pragą w Brzewniowie) sam założył klasztor benedyktynów. Powoli zaczął wprowadzać ważne reformy, wysyłał także misjonarzy do Węgier. Wszystkie te zabiegi skończyły się niepowodzeniem, gdy chroniąca się w klasztorze benedyktynek z powodu cudzołóstwa kobieta z rodu Werszowców, została z niego wyciągnięta i zamordowana. Wojciech opuścił ponownie Czechy, rzucając klątwę na ród Werszowców - słudzy, bowiem tego rodu dokonali ów zbrodni. W akcie zemsty ród Werszowców w 995 r. spalił doszczętnie gród rodzinny św. Wojciecha i wymordował czterech jego braci z rodzinami.
Nie było mowy o powrocie św. Wojciecha do Czech. Zaczął więc pielgrzymkę po całej chrześcijańskiej Europie. Zaprzestał dopiero w 996 roku, gdy za przyzwoleniem cesarza i metropolity udał się do Polski. Król polski, Bolesław Chrobry, przyjął św. Wojciecha niezwykle życzliwie. Słyszał o nim od starszego brata świętego, Sobiebora, któremu udzielił azylu. Św. Wojciech nie chciał jednak zostać w Polsce a zacząć pracę misyjną wśród pogan. I tak powstała myśl wyprawy do Prus. Z 30 wojami Chrobrego z bratem Radzimem i znającym język pruski subdiakonem Benedyktem Boguszą w 997 roku Święty Wojciech ruszył Wisłą do Gdańska, głosząc po drodze Ewangelię, następnie udał się morzem do ujścia dzisiejszej Pregoły. Święty oddalił rycerzy - nie chciał bowiem, by jego misję traktowano jako wyprawę zbrojną. Niestety Prusacy nie chcieli słyszeć o chrześcijaństwie - trudność sprawiała zwłaszcza bariera językowa. Widząc wrogie nastawienie tłumu, Święty Wojciech (uderzony w plecy wiosłem tak mocno, że według żywotów, wypuścił z ręki relikwiarz) chciał opuścić tereny Pruskie i wrócić do Polski. Nie udało się to jednak. 23 kwietnia 997 roku w okolicach Elbląga i Tękit uzbrojona grupa pogan rzuciła się na Świętego Wojciecha i jego towarzyszy. Jak mówią żywoty - sześć włóczni przebiło jego ciało a głowę jego obcięto i nabito na żerdź. Prusacy puścili Radzima i Benedykta wolno z propozycją do Bolesława Chrobrego oddania ciała za odpowiedni okup. Władca Polski odkupił ciało za jego wagę w złocie i przewiózł do Trzemeszna i później do Gniezna.
Za staraniem przyjaciela Wojciecha cesarza Ottona III w 999 roku Papież Sylwester II wpisał Wojciecha do katalogu świętych i wyznaczył 23 kwietnia jako coroczną pamiątkę jego święta. Również wtedy Bolesław Chrobry stworzył metropolię w Gnieźnie, za której patrona obrano także św. Wojciecha. Rok 1000 to data, którą znają wszyscy - to tzw. "zjazd gnieźnieński" podczas którego Otton III odbył pielgrzymkę do grobu Wojciecha. Otrzymał wtedy relikwię ramienia świętego - część jej złożył w Akwizgranie, część w Rzymie - fundując kościoły ku czci św. Wojciecha. Relikwia z Rzymu powróciła do Polski w 1928 roku i jest przechowywana w skarbcu katedry gnieźnieńskiej.
Św. Wojciech to jeden z trzech głównych patronów Polski. Liczba wzniesionych ku jego czci kościołów i kaplic wynosi obecnie około 170. W ikonografii zawsze występuje w stroju biskupim. W ręku trzyma księgę lub atrybuty swojej męczeńskiej śmierci: włócznię, wiosło, topór.
Prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński, podczas milenium chrześcijaństwa w Polsce, w Gnieźnie 1966 roku mówi: " (...) Mógłby Chrobry obronić Wojciecha na wybrzeżu gdańskim, ale Wojciech nie chciał!!! Chrystus mówił do uczniów swoich, którzy chcieli go bronić w ogrodzie Getsemani: Czy myślicie, że gdybym zechciał, to Ojciec Niebieski nie przysłałby mi ku obronie hufców anielskich?! Ale nie o to idzie! Potrzeba było, aby Wojciech umarł na wybrzeżu bałtyckim. Dopiero takie ziarno owoc stokrotny przynosi. I my, Najmilsze Dzieci, umierając w Panu, jesteśmy błogosławieni. Żyjąc w Panu i błogosławiąc, gdy nam złorzeczą pokojem napełniamy ziemię i umacniamy rodzaj Boży (...)".